Korzystając z samochodu mamy obowiązek posiadać ważne ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej za wyrządzone szkody, w skrócie nazywane ubezpieczeniem OC. Sprawa jest nieuchronna i bezdyskusyjna – skoro jedziesz, musisz płacić i tyle. Czasem trochę więcej, czasem odrobinę mniej, ale zawsze składka musi być uiszczona. Ot, taka stała danina, zmora kierowców.
Skoro płacimy, możemy (zapewne często tak się zdarza) ulec przeświadczeniu, że jesteśmy w pełni chronieni przed przeciwnościami losu, nieoczekiwanymi własnymi błędami, czy też osobistą lekkomyślnością i głupotą.
Czy tak jest? Otóż nie. Obowiązkowe ubezpieczenie ma przede wszystkim chronić interesy poszkodowanych, a nie współfinansować siadających za kierownicę na podwójnym gazie lub po użyciu środków odurzających.
Aby w pełni zrozumieć proces zaspokajania roszczeń, warto sięgnąć do przepisów. Odpowiedź na nurtujące nas pytanie znajdziemy w Ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. W art. 43 czytamy:
Zakładowi ubezpieczeń oraz Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu, w przypadkach określonych w art. 98 ust. 2 pkt 1, przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący:
1) wyrządził szkodę umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości albo po użyciu środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych w rozumieniu przepisów o przeciwdziałaniu narkomanii;
2) wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa;
3) nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem mechanicznym, z wyjątkiem przypadków, gdy chodziło o ratowanie życia ludzkiego lub mienia albo o pościg za osobą podjęty bezpośrednio po popełnieniu przez nią przestępstwa;
4) zbiegł z miejsca zdarzenia.
Cóż zatem z tego wynika? Na pewno wiemy już, że szafowanie ludzkim życiem i zdrowiem nie popłaca, podobnie z korzystaniem ze skradzionego pojazdu. Poza odpowiedzialnością karną może nam przyjść zapłacić ogromne sumy. Zdarzą się sytuacje, że dwuletni pobyt w zakładzie karnym okaże się błahostką w zderzeniu z bezwzględną egzekucją komorniczą.
Wyobraźmy sobie sytuację, że młody, potencjalny zabójca, wsiada po dwóch głębszych do swojego zadbanego pojazdu (marka powszechnie znana). Pędząc 200 km na godzinę doprowadza do katastrofy w ruchu drogowym, w której są poważnie ranni oraz ginie kobieta, będąca matką dwójki dzieci. Co więcej, jedna osoba doznaje trwałego uszczerbku na zdrowiu i wymaga skomplikowanych operacji i dożywotniej rehabilitacji. Fizycznej utylizacji ulega również pojazd, którym poruszały się osoby poszkodowane.
Cóż się wówczas dzieje poza medialnym rozgłosem?
Po pierwsze delikwent trafia (albo i nie…) do więzienia. Huczy w prasie i telewizji, dużo się mówi o walce z piratami drogowymi i kierowcach po spożyciu. Sprawa cichnie, a poszkodowani zapewne otrzymują odszkodowanie. Załóżmy, że walczą o swoje prawa i przyznane zadośćuczynienie jest przynajmniej godne (łącznie z rentą alimentacyjną).
Nasz bohater, posiadający własny dom, spędzając czas w odosobnieniu dowiaduje się, że firma ubezpieczeniowa wystąpiła do niego z regresem. Suma jest na tyle pokaźna, iż nie jest w stanie jej udźwignąć. Rodzice i znajomi nie mogą go wesprzeć. Próbuje coś mataczyć, ale mu się nie udaje. Posiadany majątek (w tym nieruchomość) ulegają zajęciu komorniczemu. Światem rządzi pieniądz, zatem nikt się nie cacka – firma ubezpieczeniowa walczy zdecydowanie o zwrot pieniędzy. Po odbyciu kary, dajmy na to skróconej za dobre sprawowanie, nasz zabójca próbuje ułożyć sobie ponownie życie. Podejmuje pracę. Ku jego zdziwieniu, część wynagrodzenia zostaje cyklicznie zajmowana na poczet roszczeń firmy ubezpieczeniowej. Trwa to wiele lat i sytuacja wydaje się nie mieć końca. Z uwagi na przyczynę zadłużenia, nie ma szans na ogłoszenie upadłości konsumenckiej i rozpoczęcia życia na nowo, po dokonaniu skutecznego resetu. Sprawca tragedii pracuje na czarno, chcąc uchronić część wpływów od zajęcia komorniczego. Nie jest jednak w stanie zakupić, na swoje nazwisko, mieszkania lub samochodu. Jego życie przypomina partyzantkę, jest zawsze czujny, chroniąc się przed tropiącymi go na każdym kroku wysłannikami Temidy. Zawsze zwarty i gotowy do ucieczki.
Czy taka ponura wizja, poza aspektami moralnymi, jest w stanie ograniczyć zapędy kierowców-zabójców? Trudno powiedzieć, chyba nie. Jedno należy sobie uświadomić: często nie sąd cię skaże, pijany kierowco!